Reportaż: Początek boomu na padel w Polsce. Nowa dyscyplina stworzy tysiące miejsc pracy

Test

Dziś w Polsce jest 108 kortów do padla. Za rok może być ich 500. Za pięć lat nawet 5000. Żaden sport w historii polskiego rynku nie rósł w takim tempie. Globalnie branża osiągnęła wartość 351 milionów dolarów w 2024 roku, rosnąc o 12% rocznie. To nie tylko liczby. To setki nowych miejsc pracy dla instruktorów menedżerów. I to nie za pięć lat. Już teraz.

TLDR? ;-) W tym artykule przeczytasz o:

  1. Globalnym boomie na padla z 30,6 miliona graczy na świecie i rynku wartym 351 milionów dolarów, podczas gdy Polska stoi u progu najbardziej dynamicznego przyrostu liczby klubów w historii.
  2. Nowych możliwościach kariery w branży padla – od instruktora zarabiającego 60-120 złotych za godzinę przez certyfikowanego trenera po menadżera klubu z pensjami sięgającymi nawet 12 tysięcy złotych miesięcznie.
  3. Ekonomii polskich klubów padlowych, gdzie koszt budowy kortu wynosi 200-300 tysięcy złotych, a zwrot z inwestycji może nastąpić w ciągu 3-5 lat przy odpowiednim zarządzaniu.

Padel to taki tenis w wersji chill, tylko z mniejszym boiskiem i większym funem. Nie musisz mieć kondycji maratończyka, bo piłka odbija się od ścian, więc zawsze wraca. Rakietka wygląda jak paletka do ping-ponga na sterydach, a gra się głównie w parze. Efekt? Dynamiczna zabawa, mniej biegania, więcej śmiechu i dużo satysfakcjonujących odbić.

Jeśli jeszcze nie słyszałeś o padlu, to zaraz o nim usłyszysz. A gdy zaczniesz się nim bardziej interesować, to okaże się, że masz w swoim gronie znajomych, którzy zakochali się w tej dyscyplinie.

Były sportowiec znalazł w padlu to, czego szukał

Przemysław Wichłacz, współzałożyciel Torro Partners, na co dzień zajmuje się biznesem, ale sport zawsze był jego pasją. Jako były piłkarz próbował różnych dyscyplin, szukając czegoś, co da mu satysfakcję bez długich godzin technicznych treningów.

Padel ma zdecydowanie niższy próg wejścia niż inne sporty rakietowe. Już po kilku minutach można poczuć, o co w nim chodzi – dużo wymian, dynamiczna gra bez przestojów i ciągły kontakt z partnerem na korcie. To sprawia, że frajda pojawia się bardzo szybko, niezależnie od poziomu umiejętności, a to z kolei zachęca, żeby szybko wrócić na kort i rozwijać swoje umiejętności – mówi dla PracaSport.pl Przemysław Wichłacz.

Ta obserwacja jest kluczowa dla zrozumienia fenomenu padla. W tenisie pierwsze udane wymiany pojawiają się często po kilkunastu godzinach pracy nad aspektami technicznymi. W padlu radość z gry przychodzi niemal natychmiast.

Patrząc na tempo, w jakim rośnie zainteresowanie – pełne korty w godzinach szczytu, nowe obiekty i coraz więcej ludzi, którzy dopiero zaczynają – widać, że padel w Polsce ma przed sobą naprawdę dynamiczny rozwój. Mam wrażenie, że to nie jest chwilowa moda, tylko dyscyplina, która na stałe wpisze się w sportowy tryb życia wielu osób – dodaje Wichłacz.

Świat gra w padla, Polska dopiero zaczyna

Zanim przyjrzymy się polskiemu rynkowi, warto zrozumieć skalę globalnego zjawiska. To nie jest już niszowy sport. Zmieniające się z tygodnia na tydzień liczby robią wrażenie.

Padel ma obecnie ok. 30,6 miliona graczy na całym świecie. Globalny rynek osiągnął wartość 351 milionów dolarów w 2024 roku i rośnie w tempie 12% rocznie. Liczba klubów zwiększa się o 27% rocznie, a kortów o 17%. W 2024 roku powstały 3282 nowe kluby, czyi jeden co 2,5 godziny.

Europa dominuje z 17,7 miliona graczy, stanowiąc 59% globalnej populacji. Hiszpania pozostaje niekwestionowanym liderem z 5,5 miliona graczy i 17 tysięcy kortami. Można krzyknąć wow, bo to jeden kort na każde 2800 mieszkańców. Włochy mają ponad 9 tysięcy kortów, Szwecja 4200, a Francja dynamicznie dogania resztę.

Do tego napływające ze wszelkich stron inwestycje w tą dyscyplinę. Inwestycje napływają z różnych stron. Wielkie pieniądze poczuły zapach świeżego biznesu. Qatar Sports Investments przejęło World Padel Tour. Adidas, Decathlon i Wilson masowo inwestują w sprzęt i „bawią się” w sponsoring turniejów.

Gwiazdy światowego sportu budują własne korty

Lionel Messi zbudował własny kort w domu w Barcelonie. Cristiano Ronaldo inwestuje w „Cidade do Padel” w Lizbonie, gdzie do końca tego roku powstanie 17 kortów. David Beckham gra z synami i promuje sport w Miami, a nie tak dawno nasz Robert Lewandowski pokazywał na swoich kanałach social media jak gra w padla ze swoją żoną.

Rafael Nadal ma 9 kortów w swojej akademii w Maladze i jest pięciokrotnym zwycięzcą French Open Padel. Zlatan Ibrahimović otworzył kluby Padel Zenter w Szwecji i Włoszech, a Juan Martin del Potro pełni funkcję doradcy strategicznego Pro Padel League w Miami. W Polsce regularne w padla gra i promuje chociażby Jerzy Janowicz.

Szacuje się, że gwiazdy zainwestowały ponad 50 milionów dolarów w infrastrukturę padla. To więcej, niż wynosi budżet niektórych polskich klubów Ekstraklasy. Emmanuel Macron organizuje rozgrywki z politykami i sportowcami, a Jürgen Klopp regularnie grał z teamem trenerskim Liverpoolu.

To pokazuje, że padel to nie chwilowa moda, ale sport, który przyciąga największe nazwiska i największe kapitały.

Polska u progu najbardziej dynamicznego przyrostu w historii

Gdzie na tej globalnej mapie jest Polska?

W 2021 roku Polska miała około 30-50 kortów do padla. Pod koniec 2024 roku było ich już około 150. To kolosalny wzrost w ciągu trzech lat.

Prognozy Polskiej Federacji Padla wskazują na 400-500 kortów do końca 2025 roku. W perspektywie pięciu lat mówi się o 3000-5000 kortach w całym kraju.

Liczba kortów do padla w Polsce

Padel rozwija się głównie w największych polskich miastach, ale nie tylko.

Podobnie jak z wieloma innymi branżami w pierwszej kolejności rozwija się Warszawa oraz jej okolice. W przypadku padla największe zainteresowanie notujemy również w Wielkopolsce oraz Małopolsce. Co ciekawe, zainteresowanie nie przekłada się 1:1 na rozwój klubów. Ma to swoją przyczynę głównie w regulacjach mikroregionalnych, tzn. np. w Krakowie bardzo trudno jest pozyskać teren do budowy klubu, jak również pozwolenie na budowę hali sportowej o wymaganej wysokości – tłumaczy w rozmowie z PracaSport.pl Tomasz Krawczyk, członek zarządu Padelteam – Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Padla.

Warszawa stanowi epicentrum polskiego padla z ośmioma głównymi ośrodkami. Największe z nich oferują nawet po 8-10 kortów dla zawodników.

Pozostałe duże ośrodki znajdziemy w Poznaniu (5 klubów), Wrocławiu (3 kluby) i na Śląsku (6 ośrodków). Co ciekawe w Polsce działają też prężnie firmy, zajmujące się produkcją kortów. Przykładowo PASO XL z Tychów, jest jednym z liderów produkcji kortów w Polsce – wyprodukował już ponad 600 kortów w Europie.

Prostota padla podbija serca Polaków

Jan Brynczak, CEO ProPadel – jednego z największych operatorów w Polsce – ma wyrazisty pogląd na fenomen tego sportu.

Padel to geniusz prostoty i społeczności. W przeciwieństwie do tenisa, jest niezwykle intuicyjny. Podwójne odbicie od szyb i mniejszy kort sprawiają, że już po pierwszej godzinie gry, nawet początkujący odczuwa satysfakcję i frajdę. Ale kluczowe jest to, że gra się w debla. To sprawia, że padel jest sportem wybitnie towarzyskim, dynamicznym i integrującym. Nie ma w nim samotności, jest ciągła interakcja, śmiech i wysoki poziom endorfin. Idealnie wpisuje się to w dzisiejsze potrzeby biznesu i życia towarzyskiego – mówi dla PracaSport.pl Jan Brynczak.

Brynczak zwraca uwagę na etap rozwoju Polski w kontekście globalnym.

Jeśli chodzi o Polskę, jesteśmy w fazie gwałtownej eksplozji. Jeszcze 2-3 lata temu ten sport dopiero raczkował. Dziś, dzięki zaangażowaniu pionierów takich jak my w ProPadel, padel wszedł w fazę wzrostu wykładniczego. Obiekty otwierają się w całym kraju, a zainteresowanie przekracza najśmielsze oczekiwania. Globalnie ten etap nazywa się czasem „adopcji”, a my, jako ProPadel, jesteśmy dumni, że jesteśmy prekursorem i jednym z motorów napędowych tej sportowej rewolucji w Polsce. Wciąż mamy duży potencjał do nadrobienia w stosunku do Hiszpanii czy Włoch, co czyni nas niezwykle atrakcyjnym rynkiem – dodaje Brynczak.

Kim są polscy gracze padla?

Kto wypełnia te korty? Odpowiedź może zaskoczyć tych, którzy myślą o padlu jako o sporcie elitarnym. Choć ceny wynajmu kortów nie są najniższe, to baza graczy jest znacznie szersza niż w przypadku golfa czy nawet tenisa.

W ProPadel obserwujemy, że naszą misją jest ciągłe „pompowanie świeżej krwi” do dyscypliny. Nasze DNA to rekrutacja – stawiamy na stworzenie przyjaznego środowiska dla zupełnie początkujących graczy. To, co nas wyróżnia, to szeroki wachlarz akademii i zajęć, które mają za zadanie przeprowadzić nowicjusza od pierwszej, nieśmiałej próby na korcie do regularnego gracza. To u nas swoją przygodę z padlem rozpoczyna najwięcej osób – opowiada Jan Brynczak.

W ujęciu ogólnopolskim amatorzy padla to głównie osoby aktywne zawodowo w wieku 25-45 lat, poszukujące nowej formy aktywności, która jest mniej wymagająca technicznie niż tenis, ale równie wciągająca. To ludzie, którzy mają już wypracowane pozycje zawodowe, dysponują wolnym czasem i budżetem na hobby, ale nie mają ochoty spędzać miesięcy na nauce forhendu.

W Polsce padel dopiero zdobywa popularność, ale już teraz widać kilka wyraźnych grup graczy. Najczęściej są to osoby aktywne zawodowo w wieku 25–45 lat, które poszukują sportu łączącego element rywalizacji, aktywności fizycznej i integracji towarzyskiej. Dużą grupę stanowią również byli lub obecni gracze w tenisa i squasha, którzy szybko odnajdują się w padlu – mówią w rozmowie z PracaSport.pl Beata Psiuk i Marcin Liszyński, założyciele Akademii Padla w Poznaniu.

Co ważne, padel przyciąga osoby, które wcześniej nie były związane z żadnym sportem rakietowym. Dzięki łatwości nauki i dynamice gry próg wejścia jest znacznie niższy niż w tenisie czy squashu.

W porównaniu do tenisa czy squasha próg wejścia jest znacznie niższy. Już od pierwszych zajęć można cieszyć się grą i doświadczać satysfakcji z rywalizacji. W klubach obserwujemy także coraz większe zainteresowanie wśród rodzin oraz dzieci, co pokazuje potencjał tego sportu w kontekście budowania społeczności międzypokoleniowej – dodają Psiuk i Liszyński.

Są to często byli sportowcy amatorzy, ale co ważniejsze, osoby, dla których kluczowa jest wartość społeczna sportu. Padel ma niesamowity współczynnik „zarażania” – nowy gracz bardzo szybko wciąga swoich znajomych, tworząc zorganizowane grupy.

Prawdziwy boom dopiero przed naszym krajem

Mateusz Dec, Partner ds. Rozwoju Biznesu Chilli Padel, ma długoterminowe spojrzenie na rozwój branży w Polsce.

Globalne raporty firm Deloitte czy Playtomic rozpalają wyobraźnię inwestorów, pokazując tysiące nowych kortów we Włoszech, Francji czy Wielkiej Brytanii. Jednak na tych mapach próżno szukać Polski jako kraju ogarniętego padlowym boomem. Czy to powód do niepokoju? Wręcz przeciwnie – to dowód, że w Polsce nie mamy do czynienia z przegrzaną modą, lecz stoimy na samym początku krzywej wzrostu. Prawdziwy boom jeszcze nie nadszedł – jest szansą, która leży w naszych rękach – mówi dla PracaSport.pl Mateusz Dec.

Dec zwraca uwagę na potencjał padla w kontekście polskiej kultury sportowej.

Potencjał padla w naszym kraju opiera się na solidnych fundamentach. Przede wszystkim „lubimy sporty rakietowe”: kochamy tenis napędzany dziś sukcesami Igi Świątek, pamiętamy dynamiczny rozwój squasha z rocznymi wzrostami rzędu 20-25%, a wielu z nas jak nie każdy w dzieciństwie grał w badmintona czy rekreacyjnie w tenisa stołowego. Padel doskonale wpisuje się w tę kulturę rakietową – tłumaczy Dec.

Najważniejszy argument dotyczy jednak społecznego charakteru sportu. Podkreślali to wcześniej także przedstawiciele warszawskiego ProPadel i poznańskiej Akademii Padla.

Być może najważniejszy powód, dla którego padel ma szansę na trwały sukces, tkwi w jego społecznym charakterze. W dobie pracy zdalnej, mediów społecznościowych i postępującej sztucznej inteligencji ludzie coraz częściej poszukują autentycznych interakcji. Padel, jako sport deblowy, idealnie odpowiada na tę potrzebę. Kluby stają się centrami życia towarzyskiego – po meczu ludzie zostają, rozmawiają, zakładają grupy na WhatsAppie i błyskawicznie umawiają się na kolejne spotkania – dodaje Mateusz Dec.

Hiszpania i Argentyna jako wzory do naśladowania

Beata Psiuk i Marcin Liszyński z Akademii Padla w Poznaniu wskazują, które kraje powinny być dla nas inspiracją.Bo nie ma sensu wymyślać koła na nowo, gdy inni przeszli tę drogę przed nami.

Najlepszym przykładem są bez wątpienia Hiszpania oraz Argentyna – to tam padel ma najdłuższą tradycję i jest jednym z najpopularniejszych sportów. Hiszpania jest dziś światowym liderem zarówno pod względem infrastruktury, jak i poziomu sportowego, a liczba kortów i klubów stale rośnie. Dobrym wzorem są także Włochy, które w ostatnich latach przeżywają prawdziwy boom padlowy – dynamika rozwoju tego sportu pokazuje, jak szybko może się on zakorzenić w kraju, gdzie istnieje silna kultura sportu rekreacyjnego. Inspirujące przykłady znajdziemy również w krajach skandynawskich, gdzie padel rozwija się w bardzo zorganizowany sposób, przy dużym wsparciu federacji i lokalnych społeczności – mówią dla PracaSport.pl Psiuk i Liszyński.

Kluczowe czynniki sukcesu

Mateusz Dec z Chilli Padel identyfikuje pięć kluczowych obszarów, które zdecydują o przyszłości padla w Polsce. To właściwie instrukcja obsługi dla wszystkich, którzy myślą o wejściu w tę branżę.

Budowa społeczności, a nie tylko kortów – zwyciężą kluby, które staną się centrami towarzyskimi z kawiarnią, strefą relaksu i turniejami. Liderzy rynku opracują profesjonalną ścieżkę klienta – od pierwszej lekcji po integrację ze społecznością – wyjaśnia Dec.

Warto dodać, że społeczność padla widać już w sieci. Polskie lokalne grupy na Facebooku służące do umawiania się na wspólną grę liczą 1-2 tysięcy członków, a największa z nich Warsaw Padel Group ma ich 5 tysięcy, przy 5 postach dziennie.

Kluby także zastanawiają się jak ściągnąć  zintegrować coraz szersze grupy zawodowe. Przykładowo warszawski ProPadel zorganizował padlowe poniedziałki dla fanów nowych technologi i AI.

Drugi czynnik dotyczy infrastruktury dostosowanej do polskiego klimatu. Bo polska zima to nie hiszpański marzec, a nikt nie będzie grał na zewnątrz w padla przy minus dziesięciu stopniach.

W polskim klimacie kluczowe będą obiekty całoroczne. Ważne, by obok rozwoju komercyjnego pojawiły się inwestycje samorządowe w publiczne, tanie korty (model hiszpański). To uczyni sport dostępnym szerzej, a nie tylko dla wybranych – dodaje Dec.

Trzeci element to system rozgrywek.

Aby zatrzymać graczy na lata, potrzebny jest system rozgrywek amatorskich i młodzieżowych, który da cel i motywację do regularnej gry – mówi Dec.

Czwarty punkt to profesjonalizm.

Kluby muszą inwestować w trenerów i narzędzia cyfrowe, takie jak aplikacje rezerwacyjne czy systemy obsługi klienta. Równie ważna jest promocja w mediach i tworzenie treści budujących świadomość – podkreśla Dec.

Piąty czynnik dotyczy tempa wzrostu.

Polska ma potencjał do 4–5 tysięcy kortów, ale rozwój musi być stabilny i odpowiadać na realne zapotrzebowanie, by uniknąć scenariusza szwedzkiego – ostrzega Mateusz Dec.

Szwedzkie ostrzeżenie dla polskiego rynku

Dec wspomina o „scenariuszu szwedzkim” nie bez powodu. Szwecja to przestroga dla wszystkich rynków, które rozwijają się zbyt szybko bez solidnych fundamentów.

Eksperci podkreślają, że bez społeczności padel ryzykuje, iż stanie się tylko chwilową modą. Najlepszym dowodem jest przykład Szwecji, gdzie kluby nastawione wyłącznie na automatyzację (wejście na kod, brak obsługi) upadały. Okazało się, że gracze nie szukają „klatek do grania”, lecz miejsc z „hiszpańskim klimatem” – obsługą, trenerami i strefą relaksu – tłumaczy Dec.

Prognozy liczbowe dla polskiego rynku

Tomasz Krawczyk z Padelteam przedstawia konkretne prognozy dotyczące liczby kortów w Polsce. Liczby robią wrażenie, ale trzeba pamiętać, że to tylko prognozy. Rzeczywistość może okazać się jeszcze bardziej dynamiczna.

Prognozy dotyczące graczy są bardzo ciężkie do zdefiniowania. Jednak jeżeli chodzi o kluby, porównywać należałoby się z innymi krajami, w których w ostatnich latach dochodziło do szybkiego wzrostu popularności padla. Polska jest u progu najbardziej dynamicznego przyrostu liczby klubów. W roku 2021 w Polsce było dostępnych około 30 kortów. Pod koniec 2024 było ich już około 150. W 2025 roku szacujemy, że dostępnych kortów będzie już około 450-500. Należy się spodziewać podwojenia tej liczby w kolejnym, 2026 roku – prognozuje w rozmowie z PracaSport.pl Tomasz Krawczyk.

Ekonomia klubu padlowego w liczbach

Koszt budowy pojedynczego kortu do padla w Polsce wynosi 200-300 tysięcy złotych netto. To nieco więcej niż odkryty kort tenisowy (koszt 60-180 tysięcy), który wymaga większej powierzchni i przez to często całościowo obiekty z kortami tenisowymi kosztują więcej.

Na powierzchni jednego kortu tenisowego można zbudować dwa korty do padla. Kort do padla zajmuje 200 metrów kwadratowych, podczas gdy regulaminowy kort tenisowy wymaga 260,87 metrów kwadratowych. Są to wymiary obejmujące tylko wewnętrzną powierzchnie, w rzeczywistości sugerowana działka pod budowę kortów do padla powinna mieć ok. 300 metrów kwadratowych, a pod tenisa 669 metrów kwadratowych.

Powierzchnia kortów do sportów rakietowych w metrach kwadratowych.

Niektórzy szacują, że czas zwrotu inwestycji wynosi 3-5 lat przy dobrym zarządzaniu klubem i wykorzystaniu kortów na poziomie 60-80%. W pierwszym roku działalności realistyczne jest 40-45% wykorzystania kortów.

Ceny wynajmu kortów padlowych w Polsce wahają się od 80 do 180 złotych za godzinę, w zależności od lokalizacji i standardu obiektu. W Warszawie najdroższe kluby pobierają 180 złotych za godzinę, w Toruniu to 130 złotych, a w mniejszych miastach około 80-100 złotych.

Ryzyko nasycenia rynku padla w Polsce jest często poruszane, zwłaszcza gdy mówimy o kosztach budowy kortu rzędu 200-300 tysięcy złotych. Jednak w praktyce Polska jest dopiero na początku drogi. Mamy dziś około 270 kortów, do końca roku ma być ich około 400, podczas gdy w Hiszpanii, przy podobnej liczbie ludności, działa ich ponad 17 tysięcy. Eksperci szacują, że realny potencjał naszego kraju to nawet 4–5 tysięcy kortów. Innymi słowy – dopiero startujemy i jesteśmy na etapie, w którym Hiszpania była 15 lat temu – tłumaczy Mateusz Dec.

Rentowność klubów zależy od wielu czynników

Mateusz Dec szczegółowo opisuje, co decyduje o sukcesie finansowym klubu padlowego. Ostrzegając przed myśleniem w kategoriach „postawimy kort i pieniądze popłyną same”.

Co do rentowności, to temat znacznie szerszy niż sam koszt inwestycji w infrastrukturę. Najlepiej radzą sobie te obiekty, które rozumieją, że padel to nie tylko sport, ale styl życia i społeczność. Dlatego kluczowe znaczenie ma stworzenie przestrzeni, w której ludzie chcą spędzać czas – z kawiarnią, strefą chilloutu, turniejami i ofertą treningową – wyjaśnia Dec.

Dywersyfikacja przychodów to kolejny kluczowy element.

Ważna jest dywersyfikacja przychodów: treningi indywidualne i grupowe, członkostwa i karnety, turnieje, sklep i wypożyczalnia sprzętu, a nawet gastronomia. Dobrze działający klub nie żyje tylko z wynajmu kortów – potrafi zarabiać na całym doświadczeniu gracza – dodaje Dec.

Procesy i zarządzanie ścieżką klienta to obszar, który wielu inwestorów bagatelizuje.

Kolejny kluczowy obszar to procesy i zarządzanie ścieżką klienta. Samo postawienie kortu i otwarcie klubu nie wystarczy – konieczne jest opracowanie procesów pozyskiwania klientów (od pierwszej styczności w mediach społecznościowych, przez zapisanie się na pierwsze granie, aż po konwersję w stałego członka klubu). Równie istotne są procesy utrzymania graczy: komunikacja po pierwszym meczu, angażowanie w wydarzenia i programy lojalnościowe, czy personalizacja oferty treningowej – podkreśla Mateusz Dec.

Lokalizacja przesądza o sukcesie

Nie można pominąć znaczenia lokalizacji dla rentowności klubu. To jak w nieruchomościach – lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja. Tylko że w przypadku kortów padlowych liczy się nie tylko prestiż dzielnicy, ale też kwestia skomunikowania.

Nie można też pominąć lokalizacji, która ma bezpośredni wpływ na rentowność. Klub musi być łatwo dostępny, z dobrym dojazdem i miejscami parkingowymi. To lokalizacja w dużej mierze determinuje ceny – w największych miastach stawki za wynajem kortu są naturalnie wyższe, podczas gdy w mniejszych miejscowościach muszą być dostosowane do lokalnej siły nabywczej. Dlatego wybór miejsca inwestycji to strategiczna decyzja, która przesądza o potencjale przychodów – mówi Dec.

Polski klimat wymusza dodatkowe inwestycje.

W Polsce musimy też brać pod uwagę warunki klimatyczne. W przeciwieństwie do Hiszpanii czy Portugalii, nie możemy grać pod gołym niebem przez cały rok. Dlatego kluby muszą stawiać na model hybrydowy – łączyć korty kryte i otwarte, aby zagwarantować całoroczną dostępność i odpowiedzieć na sezonowe preferencje graczy. Latem gracze chcą słońca i świeżego powietrza, zimą – komfortu hali. To dodatkowy koszt inwestycji, ale też przewaga konkurencyjna, jeśli klub dobrze rozumie polski rynek – dodaje Mateusz Dec.

Beata Psiuk i Marcin Liszyński z Akademii Padla dzielą się wizją rozwoju swojego klubu.

Naszym celem jest dalsza profesjonalizacja i rozwój Akademii jako miejsca, które nie tylko udostępnia korty, ale także kształci graczy i trenerów. Planujemy rozwijać ofertę szkoleniową dla dzieci, młodzieży oraz dorosłych – zarówno na poziomie rekreacyjnym, jak i wyczynowym. Ważnym elementem będzie organizacja turniejów i wydarzeń integrujących lokalną społeczność oraz współpraca z partnerami biznesowymi, którzy chcą wspierać rozwój padla w Polsce – mówią dla PracaSport.pl założyciele Akademii Padla w Poznaniu.

Infrastruktura też będzie się rozwijać.

Chcemy także zwiększać liczbę kortów, aby odpowiadać na rosnące zainteresowanie tym sportem, a równolegle działać edukacyjnie – promując padel jako zdrową, dostępną i nowoczesną formę aktywności fizycznej. Naszą ambicją jest, aby Akademia Padla Poznań była jednym z liderów rozwoju padla w kraju – dodają Psiuk i Liszyński.

Nowe miejsca pracy w branży padla

Dynamiczny rozwój infrastruktury tworzy popyt na wykwalifikowany personel. Branża padla w Polsce potrzebuje obecnie 200-300 wykwalifikowanych instruktorów.

Instruktorzy mogą liczyć na zarobki 60-120 złotych za godzinę lekcji. Przy pracy na pełen etat przekłada się to na miesięczne dochody 3500-7000 złotych, w zależności od liczby przepracowanych godzin i lokalizacji klubu.

Certyfikat Polskiej Federacji Padla kosztuje 2900 złotych i obejmuje 40 godzin zajęć praktycznych i teoretycznych pod okiem trenerów z World Padel Tour. To znacząca inwestycja, ale porównywalna z kursami w innych sportach rakietowych.

Ścieżka kariery w padlu oferuje możliwość szybkiego rozwoju. Instruktor pomocniczy może liczyć na 3000-4000 złotych miesięcznie. Certyfikowany trener zarabia 4000-6000 złotych. Head coach lub menadżer klubu to już 7000-12000 złotych miesięcznie.

Największe sieci jak ProPadel, InterPadel czy Padlovnia aktywnie poszukują personelu. ProPadel określa się jako „największy operator padla w Polsce” i realizuje plan ekspansji. InterPadel rozwija sieć franczyzową, a Padlovnia obsługuje osiem kortów w różnych lokalizacjach.

Porównując z innymi sportami rakietowymi, zarobki instruktorów padla plasują się konkurencyjnie. Tenis oferuje 35-200 złotych za godzinę, squash 60-100 złotych, a fitness 80-200 złotych. Kluczową przewagą padla jest obecnie znacznie większy popyt na instruktorów niż podaż wykwalifikowanych specjalistów. To oznacza jedno, jeśli masz odpowiednie kwalifikacje i pasję do sportu, znajdziesz pracę szybciej, niż zdążysz zaktualizować CV.

Problemy z Polską Federacją Padla?

Nie wszystko w polskim padlu układa się idealnie. Tomasz Krawczyk otwarcie krytykuje funkcjonowanie Polskiej Federacji Padla.

Oceniam negatywnie funkcjonowanie Federacji, która w ostatnich miesiącach nie doszła do porozumienia w sprawie wyboru nowych władz. Jest to sytuacja kuriozalna, w której np. nie udziela się absolutorium komisji rewizyjnej, która w kilkustronnicowym raporcie punktuje nieprofesjonalne działanie Federacji. Takie właśnie działanie miało miejsce na jednym z posiedzeń PFP. Niestety Padel traci na tym bardzo wiele – mówi dla PracaSport.pl Tomasz Krawczyk.

Krawczyk widzi jednak przebłyski nadziei.

Ponadto uważam, że nie ma dzisiaj odpowiedniego dialogu pomiędzy Federacją a prywatnymi strukturami, co w konsekwencji rodzi wiele negatywnych emocji. Na końcu zawsze traci na tym zawodnik oraz Reprezentacja. Mam nadzieję, że ta sytuacja ulegnie zmianie. Wiem, że przy Federacji jest wiele osób, które chcą wprowadzić nowy system zarządzania, nową wizję. Osoby, które chcą budować partnerskie relacje z klubami. Liczę na zmianę w tym sektorze – dodaje Krawczyk.

Jako PracaSport.pl próbowaliśmy kontaktować się z prezesem Polskiej Federacji Padla, aby poznać pogląd Federacji na stan dyscypliny w Polsce. Pomimo początkowej chęć współpracy, finalnie nie otrzymaliśmy odpowiedzi na wysłane pytania. Nie jesteśmy w stanie zatem obiektywnie zweryfikować powyższych zarzutów.

Tomasz Krawczyk pozytywnie ocenia natomiast działalność klubów. A to dowód, że rozwój padla w Polsce nie zależy wyłącznie od struktur centralnych, to oddolna energia klubów popycha sport do przodu.

Na duży plus oceniam za to funkcjonowanie klubów, które co raz to chętniej organizują różnego rodzaju turnieje i wydarzenia dla swoich klubowiczów. Oferta rozszerza się z miesiąca na miesiąc. Powstają ogólnopolskie ligi, rozgrywki Americano oraz mniejsze lub większe Akademie Padla. Jedną z takich jest z pewnością Akademia Padelteam, która jako pierwsza w Polsce zaprosiła do stałej współpracy byłego zawodnika z TOP-100 rankingu światowego. To Eduardo Sagues Perez, który prowadzi Akademię w macierzystych klubach Padelteam oraz klubami ościennymi otwartymi na wprowadzenie tej marki do siebie – mówi Tomasz Krawczyk.

Mateusz Dec z Chilli Padel ma nieco bardziej wyważone spojrzenie na stan organizacji sportu w Polsce. Przypomina, że budowanie struktur od podstaw to proces, który wymaga czasu.

Rozwój struktur organizacyjnych padla w Polsce – mam tu na myśli federację, ligi i turnieje – oceniam pozytywnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę młody wiek całej dyscypliny w naszym kraju. Trudno jest dziś w pełni ocenić pracę Polskiej Federacji Padla, bo te struktury dopiero się kształtują. Widać jednak, że federacja działa aktywnie: organizuje szkolenia, wspiera kluby, koordynuje pierwsze ogólnopolskie cykle turniejowe. To bardzo ważne fundamenty, które pokazują, że kierunek rozwoju jest właściwy – mówi Dec.

Dec podkreśla, że Polska jest na początku drogi.

Warto zauważyć, że w Polsce długoterminowa strategia dopiero się kształtuje. To normalne, bo infrastruktura wciąż rośnie, a potrzebujemy też czasu na wychowanie nowego pokolenia zawodników, którzy będą myśleli o karierze międzynarodowej. Dla mnie to raczej szansa niż problem – oznacza to, że jesteśmy w wyjątkowym momencie, w którym możemy tę strategię tworzyć od podstaw, czerpiąc z najlepszych wzorców zagranicznych i unikając błędów popełnianych przez innych – dodaje Mateusz Dec.

Tomasz Smokowski i popularyzacja padla w Polsce

Jedną z osób, które znacząco wpłynęły na popularyzację padla w Polsce, jest Tomasz Smokowski. Popularny dziennikarz sportowy „odkrył” ten sport w 2018 roku i od tego czasu aktywnie działa na rzecz jego rozwoju.

Smokowski organizuje turnieje takie jak Cupra Padlowe, który z amatorskiego spotkania rozwinął się w największe wydarzenie padlowe w kraju z prawie 200 uczestnikami w szóstej edycji. Współorganizował także drużynowy turniej Orlen Padel News Cup, który zdobywa coraz większą popularność w mediach i środowisku dziennikarskim.

Smokowski współtworzy fundację Wybiegaj w Przyszłość, która wspiera młodych padlistów, finansując stypendia i szkolenia oraz dążąc do rozwoju profesjonalnej infrastruktury. Jego działania są ważnym elementem popularyzacji i profesjonalizacji padla w Polsce.

Inne znane osoby, które można było zobaczyć z padlową rakietą to m.in. Agnieszka Radwańska, Joanna Jędrzejczyk, Natalia Bukowiecka, Artur Szpilka, Jerzy Dudek, Zbigniew Boniek, Mariusz Czerkawski, Marcin Żewłakow, Quebonafide, Tribbs, Katarzyna Sochacka czy Maciej Dowbór. Lista celebrytów z padlową rakietą rośnie szybciej niż liczba kortów, a to najlepszy dowód, że sport wchodzi do mainstreamu.

Potencjał marketingowy padla

Robert Błaszczak, międzynarodowy ekspert od biznesu sportowego, ma swoje spojrzenie na potencjał marketingowy padla. Ostrzega przed zbyt optymistycznymi założeniami dotyczącymi padla jako produktu medialnego.

Słysząc o boomie na padla nadal mam wrażenie, że ludzie mieszają dwa pojęcia: uprawienie sportu, a jego oglądanie jako kibice. Dwa różne światy, dwa różne wyzwania – mówi dla PracaSport.pl Robert Błaszczak.

Błaszczak pozytywnie ocenia padla jako sport rekreacyjny, który sam wielokrotne miał okazję uprawiać.

Jest to świetny sport do rekreacji, gdzie każdy może być w parze z każdym, a margines pomyłki na korcie jest znacznie większy niż w tenisie, dzięki czemu mecze są ciekawsze, nawet przy różnicy poziomów – wyjaśnia Błaszczak.

Krytycznie odnosi się jednak do aspektów biznesowych. Zwłaszcza tych w Skandynawii. I przypomina, że nie wszystko, co błyszczy, jest złotem.

Z drugiej strony, na poziomie inwestycji w infrastrukturę i, co za tym idzie, ściganiem się o marże, rynek jest nasycony i w wielu krajach na północy Europy odciągnięto „drabinkę” na dole, zabierając dostęp dla mniej zamożnych. Zapytajcie się tych z doświadczeniem w biznesie golfa, którzy powiedzą, jakie kryją się za tym ryzyka. Stawki za wynajem kortów do padla w Hiszpanii są kilkukrotnie tańsze niż w północnych częściach Europy – dodaje Błaszczak.

Jeśli chodzi o sport profesjonalny, ten na poziomie globalnym, to Błaszczak widzi wiele problemów. I stawia pytanie, na które dziś nikt nie zna odpowiedzi – czy padel może stać się sportem oglądanym na miarę tenisa?

Jeśli chodzi o sport profesjonalny, padel nadal cierpi na kwestie zarządzania nim. O ile QSI zunifikowało World Padel Tour z Premier Padel, w wielu krajach nadal mają miejsce przepychanki z lokalnymi federacjami tenisowymi o kontrolę, a czołowe nazwiska nadal pozostają anonimowe szerszej widowni. Jedynie Juan LeBrón oraz (zaskakująco) Sofia Araujo mają swoje strony po angielsku na Wikipedii. Czy Franco „Stupa” Stupaczuk byłby poproszony w Polsce o autograf? Szczerze wątpię – tłumaczy Robert Błaszczak.

Top10 influencerów padel

Dostrzega jednak możliwości rozwoju.

Ale też dlatego jest dużo możliwości na rozwój sportu. Na poziomie gry, akademie dla młodych zawodników czy miejskie turnieje to świetna forma promocji zdrowego tryby życia. Promotorzy niedługo zaczną się również interesować, jak dodać także polską flagę do mapy zawodowego, międzynarodowego touru. Inna przestrzeń do rozwoju, zwłaszcza dla tych bez większych środków, to media, także te influencerskie robiące content wokół sportu i opowiadające o rywalizacjach na poziomie pro – tego ciągle mało – dodaje Błaszczak.

Podsumowując swoje przemyślenia, nasz ekspert stwierdza:

Padel ma szansę na budżety marketingowe na poziomie tenisa, ale w pierwszej kolejności będzie związane z popularyzacją samej gry w ten sport, a nie śledzenia zmagań najlepszych na świecie. Kto wie, może w nowym pokoleniu najlepszych zawodników padla, pojawi się także gwiazda z Polski – wtedy sytuacja się diametralnie zmieni! – podsumowuje Robert Błaszczak.

Mateusz Dec zwraca uwagę na aspekt, który jest często pomijany w dyskusji o rozwoju padla. I wskazuje na lukę, która czeka na wypełnienie. Brakuje polskiego kontentu o padlu.

Skoro wiemy, że w Polsce stoimy dopiero u progu padlowej przygody, a prawdziwy wystrzał popularności nastąpi najpewniej w ciągu najbliższych 2–3 lat, kluczowym zadaniem staje się edukacja rynku. Dziś w polskim internecie – nawet na LinkedIn – tylko nieliczni regularnie publikują wartościowe treści o padlu. Tymczasem w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii czy USA rynek dosłownie zalewany jest kontentem, który nie tylko promuje sport, ale też tłumaczy zasady i buduje świadomość – mówi Dec.

Porównanie z zagranicznymi rynkami jest wymowne.

Obserwując zagraniczne profile, widać, jak mocno padel zyskuje dzięki systematycznej komunikacji: treści edukacyjne, historie graczy, analizy trendów czy relacje z turniejów sprawiają, że sport żyje w świadomości tysięcy ludzi każdego dnia. W Polsce to wciąż nisza – i właśnie dlatego mamy ogromne pole do działania – dodaje Mateusz Dec.

Komentarz redakcji

Fenomen padla w Polsce to historia, która dopiero się zaczyna. Podczas gdy globalne rynki obserwują spektakularne wzrosty, Polska znajduje się w wyjątkowym momencie, tuż przed najbardziej dynamiczną fazą rozwoju. To daje nam przewagę, której nie mieli pionierzy w Hiszpanii czy Argentynie. Możemy uczyć się na błędach innych rynków, szczególnie szwedzkiego, gdzie nadmierna automatyzacja i brak społeczności doprowadziły do upadku wielu klubów.

Kluczem do sukcesu będzie zrozumienie, że padel to nie tylko sport, ale przede wszystkim społeczność i styl życia. Kluby, które postawią na budowanie relacji, profesjonalną obsługę i kompleksowe doświadczenie gracza, zbudują nad Wisłą silną pozycję. Te, które potraktują to jako biznes wynajmu kortów, prawdopodobnie podzielą los szwedzkich automatów do gry.

Dla osób szukających pracy w sporcie, trudno znaleźć lepszy moment na wejście w branżę padlową. Rosnący popyt na instruktorów, trenerów i menadżerów klubów, przy relatywnie niewielkiej konkurencji, tworzy warunki, które nie zdarzyają się często. To okno możliwości, które za kilka lat może się zamknąć.

A kto jeszcze nie próbował gry w padla, to gorąco zachęcamy. Naprawdę warto.

Zdjęcie: Manuel Pappacena

Nie przegap wymarzonej pracy!
Najlepsze oferty co wtorek na Twoim mailu.