Jak zostać dziennikarzem sportowym?
Damian Jursza
Doświadczeni dziennikarze sportowi uśmiechają się pod nosem, widząc setki młodych ludzi marzących o karierze w tej branży. Pytani o radę, jak osiągnąć sukces, często kurtuazyjnie opowiadają o ciężkiej pracy, przytaczając jako przykład swoje początki. Nie chcąc gasić zapału w młodych, unikają rozmów o tym, co nieprzyjemne.
Tymczasem generalnie nie jest to ani praca ciesząca się nie wiadomo jakim prestiżem, ani wysokim uposażeniem. Nie należy także do najłatwiejszych, a szansę, że pozostaniesz w niej aktywny do emerytury, są znikome.
Oczekiwania a rzeczywistość
Wyobrażenia na temat dziennikarstwa sportowego nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością. Niestety zdarza się, że wygląda ona tak:
Oczywiście wielu osobom się udaje i świetnie realizują się jako dziennikarze sportowi. Są po prostu szczęśliwi. W takim przypadku możemy powiedzieć, że praca stała się wielką przygodą życia, przy której pewne niedogodności wydają się naprawdę mało istotne.
Sukces w dziennikarstwie to wypadkowa kilku zmiennych. Najważniejsze to:
- ciężka praca,
- determinacja,
- szczęście,
- talent.
Niestety żadna z nich w pojedynkę nie gwarantuje sukcesu. Podobnie jak w sporcie nie zawsze najzdolniejszy albo najbardziej pracowity junior zostaje gwiazdą seniorskiej drużyny.
W dziennikarstwie najtrudniejsze są początki. Bez olbrzymiej determinacji i ciężkiej pracy, której efekty nie będą długo widoczne, nie da się osiągnąć upragnionego celu.
Dlatego tak wiele osób rezygnuje nie tylko na początku, ale i w połowie swojej drogi. Nie widząc sensu dalszych starań, pełni żalu i rozczarowania porzucają własne marzenia.
Dlaczego jednym się udaje, a innym nie?
Droga każdego z dziennikarzy sportowych była inna. Przez co nie ma jednej uniwersalnej recepty, która zawsze zadziała. To, co wyróżniało na początku w zasadzie wszystkich dziennikarzy sportowych, to olbrzymia determinacja w dążeniu do celu.
W erze przedinternetowej, aby dostać się na praktyki, wystarczyło trochę “pomęczyć” i “ponachodzić” redakcję. W skrócie polegało to na tym, że delikwent odwiedzał siedzibę gazety i prosząc o przyjęcie, oferował, że jest w stanie się podjąć najmniej wdzięcznych zadań. Prosił tak długo, aż cel udało się osiągnąć. I tak bardzo często otrzymywał rolę gońca, czyli stanowisko, wokół którego narosło wiele legend. Od pracy jako goniec zaczynał chociażby Janusz Basałaj.
Zdarza się, że taktyka ta przynosi także skutki w dobie internetu:
Trzymałem się zasady „jeśli nie wpuszczają cię drzwiami, wejdź oknem”. Chyba 6 razy zostawiałem na recepcji swoje CV, dzwoniłem, dopytywałem, czy ktoś w ogóle wziął je do ręki. Po kilku tygodniach dostałem telefon z propozycją kilkumiesięcznego stażu. Do CV dołączyłem płytę z nagraniem meczu z internetowego radia. Później okazało się, że to była przepustka do kabiny komentatorskiej.
Dominik Guziak o tym, jak trafił do Orange Sport
W czasach początków internetu większą rolę zaczęła odgrywać poczta elektroniczna. Emocjonalny e-mail wraz z próbką możliwości w postaci artykułu do redaktora naczelnego lub szefa działu sportowego potrafił wywołać zamierzony efekt w postaci zaproszenia na rozmowę. W ten sposób swoje kariery zaczynali np. Filip Gawęcki, Przemysław Rudzki i Krzysztof Stanowski.
Dziś wysyłając e-mail, masz bardzo małe szanse na przebicie.
Obecnie rekrutacja przyjmuje inną formę. To media obserwują najzdolniejszych. Zazwyczaj są to osoby z polecenia, poznane i wyłapane podczas imprez sportowych, ale także wyróżniający się w sieci blogerzy oraz osoby piszące dla mniejszych serwisów. Najczęściej to sama redakcja zgłasza się bezpośrednio do kandydatów. Tak było chociażby w przypadku Michała Zachodnego i Sport.pl.
Zdarza się jednak, zwłaszcza w przypadku telewizji, że organizowane są castingi. Dostać się z nich nie jest łatwo, gdyż czekają nas zazwyczaj 2-3 etapy rekrutacji. Tak pracę w mediach znaleźli m.in. Edward Durda, Agnieszka Kopacz, Krzysztof Sendecki czy Rafał Wolski.
Tego typu podejście powoduje, że bardzo rzadko znajdziemy oferty pracy na portalach ogłoszeniowych. Dlatego nie licz, że to właśnie perfekcyjny list motywacyjny i CV otworzą ci drogę do wymarzonej redakcji.
Wszystko w twoich rękach
Musisz pamiętać, że nikt nie zrobi z ciebie dziennikarza. Tylko ty możesz sprawić, że nim zostaniesz. Studia, certyfikaty czy rozbudowane CV nie decydują o sukcesie w tej branży. Ważniejsze są twoja determinacja, ciągły rozwój i posiadane umiejętności.
Jeśli będziesz konsekwentny, masz dużą szansę osiągnąć założony cel. W największych mediach znajdziesz dziennikarzy sportowych w różnym wieku, o różnym poziomie wykształcenia i predyspozycjach. Wszystkich jednak na początku charakteryzowały upór, ciężka praca oraz pasja do sportu.