Sportywatory, czyli nie ma drogi na skróty
Damian Jursza

Często kusi nas, aby iść na skróty. Stworzyć w Internecie coś, co nie będzie kosztować wiele pracy, a przyniesie sporą kasę. Cytując klasyka – często kombinujemy jak zrobić żeby się nie narobić, a zarobić.
Taki cel przyświecał pomysłodawcom strony Sportywatory.pl, zapewne po lekturze wywiadu z twórcą Kwejka, który ukazał się na NaTemat.pl. Wygenerować jak najwięcej odsłon i zarabiać na reklamach. Otóż to!
Sportywatory miały ułatwiony start. Firmujący stronę Tomasz Włodarczyk to uznany dziennikarz sportowy, pracujący w Orange Sport oraz (od niedawna) w Fakcie. Bez trudu udało mu się załatwić patronat serwisu Weszło oraz polecające tweety na Twitterze na profilach kolegów z branży.
Nawet najlepsza promocja nie zadziała, jeśli treść strony jest (delikatnie mówiąc) średnia. Tak było i w tym przypadku. Dowcipy w tym serwisie były po prostu „sucharami”. Nic zatem dziwnego, że zachęta na Weszło i Twitterze wywołała lawinę negatywnych komentarzy.
Sportywatory to lekcja dla każdego z nas. Jaka? Nie promuj słabych pomysłów na siłę, nie wykorzystuj do tego wszystkich kontaktów z branży, bo możesz się narazić na śmieszność. Lepiej wcześniej wycofać się z kiepskich pomysłów, niż dalej w nie brnąć.
[Fot. pigpogm/Flickr]