Wywiad: Marcin Gabor – trener, analityk piłkarski

Damian Jursza

Damian Jursza

Test

Rozpoczynamy cykl wywiadów, na pierwszy ogień Marcin Gabor. Postać bardzo interesująca, bo pracę w sporcie zna z różnych perspektyw. Absolwent germanistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, były dziennikarz i założyciel agencji skautingowo-analitycznej ScoutingPRO. Od 2010 roku asystent trenera Wojciecha Stawowego, najpierw w GKS-ie Katowice, a obecnie w Cracovii.

Marcin Gabor to także organizator unikatowych w skali kraju warsztatów piłkarskich pt. „Piłka nożna – poznaj ją od nowa”. Najbliższa edycja odbędzie się 11 czerwca w Warszawie, 13 czerwca we Wrocławiu i 14 czerwca w Krakowie. Zainteresowanych zapraszamy na profil wydarzenia na Facebooku. Przy zapisach warto podać hasło “Praca w sporcie”, które umożliwia 10% rabat (przy dwóch zgłoszeniach wysokość rabatu to 20%).

Parę lat upłynęło, sporo na rynku mediów się zmieniło. Tygodnik “Tylko Piłka” nie jest już wydawany, a “Piłka Nożna” czy “Przegląd Sportowy” co rusz zmniejszają nakład. Czy mógłby Pan przypomnieć czytelnikom jak wyglądała Pana przygoda z dziennikarstwem?

Od czasów szkoły średniej świtała mi w głowie myśl, aby związać się zawodowo z piłką nożną. Właściwie od początku chciałem zostać trenerem, jednak podczas studiów postanowiłem zacząć od pracy dziennikarza. Zgłosiłem swój akces do CANAL+ i po przebrnięciu sita eliminacyjnego, otrzymałem angaż jako redaktor sportowej strony internetowej tej stacji telewizyjnej. Jako że zawsze lubiłem przelewać myśli na papier, następnie pisałem do tygodnika „Tylko Piłka”, gdzie przez 2,5 roku pełniłem również funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Ostatnim etapem medialnym stała się telewizja Sportklub. To wybór pozbawiony przypadku, ponieważ w tamtym okresie to właśnie ten nowy gracz na rynku medialnym przejął prawa do pokazywania Bundesligi. Pracowałem w Sportklubie niemal cztery lata, a w trakcie trzech sezonów miałem przyjemność komentowania ligi niemieckiej, w której się specjalizuję. Pomijając różne epizody żurnalistyczne, moja przygoda z branżą medialną bazowała właśnie na tych trzech filarach.

Nastąpiła wyraźna tabloizacja mediów. Największą popularnością cieszą się sensacyjne tytuły, afery, plotki i wulgaryzmy w wywiadach. Jak Pan to ocenia? Jak Pan ocenia w ogóle rynek mediów sportowych w Polsce?

Niestety, teza postawiona w powyższym pytaniu jest nader prawdziwa. Strategia dużych koncernów medialnych polega na pospolitym zarabianiu, a – jak dowodzą badania – nic nie sprzedaje się tak dobrze jak sensacje, obrażanie drugiego człowieka, wyśmiewanie każdej inności, kreowanie nieskomplikowanej i niekoniecznie prawdziwej rzeczywistości czy rozsiewanie plotek. A trzeba pamiętać, że za fasadą ogromnego szyldu gazety, telewizji lub portalu stoją ludzie. Najczęściej zupełnie nieprzygotowani do wykonywania swojego zawodu, zajmujący się wieloma dyscyplinami sportu. A nawet jeśli piszą czy mówią jedynie o piłce nożnej, to swoją całą wiedzę i doświadczenie czerpali z… mediów. Transmisji telewizyjnych, artykułów prasowych, rozmów ze starszymi kolegami. Koło się zamyka. Nikt nie weryfikuje ich pracy, bowiem stanowiska kierownicze w większości przypadków piastują ludzie znający się na organizacji pracy, ale nie na futbolu. Równie dobrze mogliby zarządzać redakcją gospodarczą, względnie polityczną. Ilu dziennikarzy dokształca się we własnym zakresie, aby lepiej relacjonować wydarzenia, aby przede wszystkim je rozumieć? Jaka grupa pracująca w mediach uważa taktykę za element najważniejszy i na nim się skupia, a nie na przedstawianiu piłki jako „dyscypliny indywidualnej”?

Wraz z rozwojem Internetu powstają coraz to nowe portale piłkarskie. Część z nich wtapia się w obrzydliwy nurt zarobkowania na złośliwościach i sensacjach, zaś część mniejszych projektów miewa duże problemy merytoryczne z tego samego powodu, co duże redakcje – nieprzygotowanie z zakresu piłki nożnej. Przekonanie, że obrany szlak opowiadania o piłce jest słuszny, prowadzi do błędnego myślenia, ponieważ rodzime media sportowe traktują o wydarzeniach „wokół piłki”, zamiast skupiać się na meritum. Nierzadko mam odczucie, że sam mecz piłkarski oraz wszystkie jego peryferia są niepotrzebnym dodatkiem.

Jednym z problemów polskiej piłki jest lekceważenie tego schematu. Prawie nikt nie zastanawia się nad tym, że dziennikarze w dłuższej perspektywie mają pośredni wpływ na poziom futbolu. Narzucając swój punkt widzenia, edukują sympatyków futbolu i są współodpowiedzialni za sposób oceny sytuacji boiskowych, a zalewając trenerów oraz piłkarzy morzem bzdurnych stereotypów, wpływają na postrzeganie pewnych kwestii. Trudno w krótkich słowach precyzyjnie opisać ów aspekt, ale stanowi on doskonały materiał do szerszej prezentacji.
W Polsce mamy kłopot z postrzeganiem piłki nożnej jako takiej, z odpowiednią oceną boiskowych wydarzeń i wynikających konsekwencji. Oczywiście, są ludzie – także wśród dziennikarzy – widzący futbol inaczej, lepiej, analitycznie. Jednak – podobnie jak trenerzy, mający oryginalne spojrzenie i proponujący niestandardowy styl grania, autorskie rozwiązania taktyczne – postrzegani są niczym heretycy. A to dlatego, że brakuje w Polsce refleksji, zatrzymania się nad problemem piłki nożnej. Za ciekawe zjawisko uznaję też ultymatywne, nie znoszące sprzeciwu przedstawianie wydarzeń. Warto jednak pamiętać o starej zasadzie – im więcej wiesz, tym masz więcej wątpliwości.

W pewnym momencie nastąpiła zmiana i przeszedł Pan na drugą stronę barykady. Skaut, trener to jednak zupełnie inny chleb niż dziennikarstwo. Skąd ta zmiana?

Dziennikarstwa nigdy nie stawiałem sobie za cel końcowy. Ten kilkuletni okres postrzegałem jako etap zbliżania się do piłki nożnej. Tyle że już w trakcie obecności w mediach trudniłem się jednocześnie scoutingiem oraz analizą taktyczną. Współpracowałem w wymienionym obszarze przede wszystkim z klubami zagranicznymi. W 2008 roku powołałem też do życia pierwszą w Polsce agencję stricte scoutingowo-analityczną – ScoutingPRO. Zajmowaliśmy się wyszukiwaniem interesujących młodych zawodników w niskich klasach rozgrywkowych lub rocznikach juniorskich, analizowaliśmy wnikliwie ich postawę, umożliwiając odbycie testów w innych polskich klubach. Otrzymywaliśmy także sporo zleceń od klubów spoza polskich granic, szczególnie niemieckich, a także agencji menedżerskich, które prosiły nas o sporządzenie fachowych analiz odnośnie gry konkretnych zawodników na poszczególnych pozycjach. Nie brakowało również opracowań taktycznych, dotyczących funkcjonowania całej drużyny.

Od początku dążyłem do momentu, gdy nie będę tylko opowiadał o futbolu czy opisywał rzeczywistość piłkarską, ale ją współtworzył, miał wpływ na wydarzenia. Role analityka i scouta nadawały się do realizacji tego zamierzenia znakomicie, a dodatkowo stanowiły idealne przejście do najważniejszego celu – rozpoczęcia pracy w zawodzie trenera. Najpierw – w czerwcu 2010 roku – zostałem pierwszym szkoleniowcem i dyrektorem sportowym Skry Częstochowa, by po kilku miesiącach skorzystać z zaproszenia trenera Wojciecha Stawowego do współpracy w GKS-ie Katowice. Od początku sezonu 2012/2013 pracujemy dla Cracovii. Jestem niezmiernie zadowolony, że należę do sztabu trenera Stawowego, ponieważ to jeden z najlepszych trenerów w Polsce. I – niestety – jeden z najbardziej niedocenianych. Rozumiemy się doskonale, bowiem mamy praktycznie taką samą wizję piłki nożnej, co stanowi najistotniejszy aspekt.

Z Cracovią walczycie o awans. Pan z pewnością sięga dalej. Jakie są Pana cele na przyszłość? Zobaczymy niedługo Marcina Gabora jako pierwszego szkoleniowca?

Przed nami finisz pierwszoligowych rozgrywek i mocno wierzymy w radosny dla nas finał batalii o awans. W rundzie wiosennej towarzyszy nam ogromna presja, przydarzyło nam się kilka potknięć, ale z całą stanowczością i przekonaniem stwierdzam, że mamy najlepszą drużynę w tej lidze. Pod względem organizacji gry, strategii, wszelkich wartości piłkarskich. Uważam, że po ewentualnym awansie do ekstraklasy stać by nas było na efektowną i efektywną grę wśród najlepszych polskich drużyn.

Obecnie skupiam się na profesjonalnym pełnieniu obowiązków drugiego trenera, lecz nigdy nie ukrywałem, że celem długofalowym, perspektywicznym, pozostaje praca na stanowisku pierwszego szkoleniowca. Chcę kiedyś pracować samodzielnie na poziomie ekstraklasy, a marzę także o Bundeslidze. Bundesliga – nieosiągalne? Człowiek bez marzeń jest biedny.

Przed nami kolejna już edycja Pana szkoleń piłkarskich. Do kogo są one kierowane oraz czego możemy się podczas nich nauczyć? Czym różnią się prowadzone przez Pana szkolenia od innych podobnego typu inicjatyw?

To już trzecia edycja warsztatów pod hasłem „Piłka nożna – poznaj ją od nowa”. Tym razem spotkam się z uczestnikami w Warszawie (11.06) oraz Krakowie (14.06). Szkolenia przeznaczone są dla młodych trenerów, piłkarzy, scoutów, dziennikarzy, ale – tak po prawdzie – dla wszystkich chętnych, którzy chcieliby dowiedzieć się, jak naprawdę należy postrzegać i analizować szeroko rozumianą piłkę nożną. W trakcie warsztatów precyzyjnie omawiam terminologię futbolową, będącą – jak się okazuje – fałszywie interpretowaną poprzez powtarzanie kalki słownej. Pokazuję na bazie materiałów dydaktycznych oraz filmowych, jak odczytywać systemy gry, przedstawiam różnice, prezentuję analizę założeń taktycznych w defensywie i ofensywie. Nie może zabraknąć również wykładu na temat analizy taktycznej gry zespołu, jak również oceny działań pojedynczych zawodników. Wszechobecne będą odwołania do treningu piłkarskiego. Po to, by lepiej zobrazować określone kwestie. Generalnie nurtem przewodnim szkoleń jest zrozumienie piłki nożnej, udowodnienie, że taktyka, strategia, organizacja gry to pojęcia najbardziej przydatne w futbolu, jedynie brzmiące groźnie. A w rzeczywistości niezwykle przyjazne – pod warunkiem, że jasno i klarownie o nich się mówi.

Za szczególny smaczek dla pragnących się rozwijać dziennikarzy uznaję rozbiór na czynniki pierwsze autentycznych wypowiedzi medialnych lub stwierdzeń prasowo-telewizyjnych, które nijak mają się do faktycznego stanu.

Serdecznie zapraszam do nadsyłania zgłoszeń na moje warsztaty. Wciąż jeszcze mamy do rozdysponowania wolne miejsca. Podczas dwóch poprzednich edycji gościliśmy sporą grupkę młodych dziennikarzy i – jak sami przyznawali po zakończeniu szkolenia – nie przypuszczali, że ich optyka aż tak mocno odbiega od prawdziwego oblicza naszej ukochanej dyscypliny.

Fragment materiału wideo z pierwszego szkolenia organizowanego przez Marcina Gabora.

[Fot. Archiwum Prywatne Marcina Gabora]

Nie przegap wymarzonej pracy!
Najlepsze oferty co wtorek na Twoim mailu.