Kapitalna robota Korona TV zakłamuje obraz kieleckiego klubu?

Damian Jursza

Damian Jursza

Test

Popularność i uznanie przebojem zdobyła klubowa telewizja Korony Kielce. Tworzący ją Paweł Jańczyk i Michał Siejak udowadniają, że nawet przy niskim budżecie można realizować fajny projekt.  Zgarniają za to zasłużone komplementy, gdzieś jednak w tle docierają niepokojące sygnały, że z tym marketingiem w Kielcach to wcale tak dobrze nie jest.

Korony nie stać na wysłanie Korona TV na obóz do Wodzisławia(!). Za niedługo piłkarze będą musieli sami prać sobie koszulki, bo nie będzie kasy na pralnię, a klub zaapeluje do Ekstraklasy o rozgrywanie meczów do 18, żeby oszczędzić na jupiterach. W tym kierunku to idzie – rano tym wpisem na Twitterze małą burzę wywołał Jakub Białek, dziennikarz Footbar.pl. Ostry komentarz pod adresem klubu powstał zapewne po lekturze innego wpisu na Twitterze, który wrzucił Michał Siejak, współtwórca Korona TV.

Białek wpis później sprostował, a mnie zainspirował do przemyśleń jak z tą Koroną, jej telewizją i działaniami marketingowymi rzeczywiście jest. Zacznijmy jednak od tego wyjazdu na zgrupowanie.

Wyjazd nie był planowany

Fakt, iż Korona TV nie jedzie na obóz z drużyną do Wodzisławia Śląskiego, nie jest dla mnie niczym dziwnym ani nowym. Problem z wyjazdem klubowych mediów na zgrupowania powraca co pół roku. Kiedy ja pracowałam dla klubu, a dodam, że miało to miejsce wtedy, kiedy Korona była w rękach Kolportera, to trzeba było samemu szukać sponsora na wyjazd. A obecna sytuacja finansowa Korony jest gorsza niż wtedy – komentuje całą sytuację Paula Duda, dziennikarka sportowa, która kiedyś pracowała w biurze prasowym Korony.

Natomiast bezpośrednio w tej sprawie polecam się skontaktować z jednym z twórców Korona TV oraz rzecznikiem prasowym, Pawłem Jańczykiem, jako że ja już dla klubu nie pracuję i nie chciałabym jako osoba trzecia wypowiadać się za moich kolegów na temat bieżącej sytuacji – dodała.

Zgodnie z sugestią znającej dobrze kieleckie realia Dudy, skontaktowałem się z Pawłem Jańczykiem i podpytałem jak wygląda sytuacja z wyjazdem ekipy Korona TV na zgrupowanie.  Trzeba sprawiedliwie przyznać, że tak szybkiej i rzeczowej reakcji rzecznika prasowego Korony, nie spodziewałem się. Wyczerpującą odpowiedź na mojego maila, otrzymałem zaledwie po kilku minutach! Dlaczego tak to podkreślam? Bo to wzorcowy przykład dla naszych czytelników, jak powinno się reagować w sytuacjach kryzysowych.

Co ciekawe decyzję o pozostaniu w Kielcach podjął sam Jańczyk, który nie widzi sensu, aby ekipa biura prasowego przebywała przez całe zgrupowanie z drużyną. Po głębszym zastanowieniu trudno się z tą decyzją nie zgodzić. – Na miejscu też mamy sporo pracy. Przygotowujemy obchody 40-lecia klubu, prezentację drużyny, pozostałe kwestie przed  nowym sezonem – wylicza rzecznik Korony. Nie oznacza to jednak, że kibice nie obejrzą materiałów ze zgrupowania.

Nie mieliśmy absolutnie takiego pomysłu, aby jechać na cały obóz. Nigdy nie pojawiamy się na pierwszym obozie przygotowawczym. Jest to obóz, na którym piłkarze pracują w zdecydowanej większości na siłowni, mają nudne z perspektywy widza/czytelnika zajęcia na salkach treningowych itp. Będziemy oczywiście na każdym z trzech meczów sparingowych. Będzie tam kamera Korona TV, będzie relacja zdjęciowa i tekstowa – tłumaczy Jańczyk.

Jak wspomniałem wcześniej argumentacja rzecznika Korony wydaje mi się całkowicie słuszna i sensowna. Tym bardziej, że większe plany w kontekście Korona TV związane są z drugim wyjazdem.

Na drugim obozie w Warce, będziemy kilka dni. Obsłużymy oczywiście wszystkie sparingi, powstanie także więcej materiałów z bardziej interesujących rzeczy. Będą normalne treningi, mini gierki, zajęcia z piłką. Powstanie „Dzień z życia” dla Korona TV, może inne ciekawe materiały, których teraz nie zdradzę… Przy okazji zgrupowań w Polsce nigdy nie jeździmy na całe obozy. Robimy tak tylko przy okazji pobytów za granicą, ze względu na koszty podróży. Wtedy jesteśmy na całych zgrupowaniach.

Jańczyk, Siejak – czapki z głów

Delikatną panikę związaną z brakiem telewizji klubowej na zgrupowaniu można zrozumieć. Przez kibiców, ale i dziennikarzy Korona TV oceniana jest bardzo wysoko. Obejrzałem sporą część materiałów wideo i rzeczywiście muszę przyznać, że w niczym nie ustępują one tym, które serwują swoim widzom znacznie bogatsze Legia Warszawa czy Lech Poznań. Ba, nieszablonowymi pomysłami kieleckie biuro prasowe wyprzedza konkurencję o kilka długości.

Korona jest akurat w czołówce polskich klubów, jeśli chodzi o działania marketingowe. Kluczową rolę odgrywa tu Korona TV, moim zdaniem najlepsza klubowa telewizja w kraju. Odsyłam do mojego i Łukasza Grabowskiego materiału na ten temat: http://footbar.pl/kamera-za-trzy-tysiace-i-nieprzespane-noce-kulisy-koronatv – ocenia Jakub Białek.

Wspomniany przez niego artykuł gorąco polecam, bo odsłania on sporo kulis związanych z Korona TV.

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?

Kreatywne działania sympatycznego duetu z biura prasowego zakłamują trochę obraz kieleckiego klubu. Po pozytywnych artykułach o klubowej telewizji w NaTemat.pl, Fakcie czy tym w Footbarze, przeciętny kibic (spoza Kielc) myśli, że marketing Korony działa super. A tak, niestety nie jest.

O kulejącym marketingu świadczy spadająca frekwencja na trybunach. Coraz mniejsze zainteresowanie meczami Korony spowodowane jest także licznymi incydentami wywołanymi całkowicie niepotrzebnie przez policję (mającą bardzo dużo do powiedzenia w klubie), ale to już temat na osobny artykuł.

Parę lat temu wytworzyła się dobra atmosfera wokół klubu. Całe miasto żyło Koroną. A teraz, coraz mniej ludzi chodzi na mecze. Wolą iść na piłkę ręczną i trudno się dziwić. W porównaniu do Lecha czy Legii marketing w Koronie nie istnieje.  Są w Koronie fajne chłopaki z biura prasowego, ale oni sami tego nie pociągną. Nie może być tak, że rzecznik prasowy na meczach wyjazdowych robi zdjęcia. Od tego powinni być inni ludzie – mówi mi anonimowo jeden z kieleckich dziennikarzy sportowych.

Gdy dopytuje, czy nie ma w klubie osób, które są profesjonalistami i odpowiadają za pion marketingowy – otrzymuje szokującą odpowiedź.  – Za marketing odpowiada znajoma prezesa. Gdy on zmienia pracę, ona idzie za nim. Zarabia 7 000 zł, ale nikt nie wie co dokładnie robi – wyznaje mój rozmówca.

Gdy opowiadam to innemu dziennikarzowi sportowemu, nie wydaje się być specjalnie zdziwiony. – Stołki rozdawane są po znajomości. Kiedyś dyrektorem sportowym był wuefista z Politechniki. Opowiadam mi też inną historię, która również daje wiele do myślenia.  – Zdarzyła się sytuacja, że przyjmowano kogoś na płatny 3-miesięczny staż, a potem „odpalono” bez podania jakichkolwiek powodów. Oczywiście bez kasy.

Kielce to tylko przykład

Zatrudnianie po znajomościach, brak osoby odpowiedzialnej za długofalową strategię marketingową to nie tylko problem Korony Kielce. Tak naprawdę to problem 90% polskich drużyn. Szczególnie widać to w klubach na zapleczu ekstraklasy. Zdarzyło mi się słyszeć historie, że za marketing klubu z miasta mającego ponad 100 tysięcy mieszkańców odpowiada jedna osoba zatrudniona na pół etatu za najniższą krajową stawkę!

Prezesi zamiast płacić wynagrodzenie 2-3 niepotrzebnym zawodnikom z kadry szerokiej drużyny, powinni w pierwszej kolejności zatrudnić specjalistów od marketingu sportowego i/lub dać etat i uczciwe wynagrodzenie młodym, ambitnym ludziom z ciekawymi pomysłami. Tymczasem mamy mnóstwo przykładów, gdzie ludzka pasja i miłość do klubu są notorycznie wykorzystywane. Każdy zapewne słyszał o osobach, które za darmo prowadzą oficjalne strony klubowe, profile w serwisach społecznościowych czy odbywają niekończące się praktyki w dziale marketingu.

Profesjonalny klub bez 2-3 zawodników przetrwa, a czy przetrwa bez działu marketingu?

[Fot. DrabikPany/Flickr]

Nie przegap wymarzonej pracy!
Najlepsze oferty co wtorek na Twoim mailu.