Wywiad: Piotr Cerlak – analityk sportowy

Damian Jursza

Damian Jursza

Test

O pracy analityka sportowego, ustawie hazardowej, zakładach bukmacherskich i ustawianiu spotkań – opowiada w obszernej rozmowie Piotr Cerlak, analityk związany kiedyś z STS, BetIntelligence, a obecnie z softnetSPORT. Warto przeczytać, by przekonać się czy ten specyficzny zawód to faktycznie praca marzeń.

W Polsce zawód analityka sportowego owiany jest trochę tajemnicą. Każdy ma swoje wyobrażenia na ten temat. Większość sądzi, że to praca marzeń – ogląda się mecze i dostaje za to wynagrodzenie. Mógłbyś przybliżyć czytelnikom kim tak naprawdę jest analityk sportowy?

Analityk sportowy to osoba odpowiedzialna za proces tworzenia i nadzorowania oferty kursowej, a także przyjmowania zakładów i kontroli związanego z nimi ryzyka. Tak naprawdę jest to bardzo szerokie pojęcie i pracując na takim stanowisku zazwyczaj odpowiadamy jedynie za jakiś „kawałek” tego procesu. Co do oglądania meczów i otrzymywania za to wynagrodzenia.. trochę tak jest, bo to praca, która polega na ciągłej styczności ze sportem i byciu na bieżąco ze wszystkim, co się w tej dziedzinie dzieje, ale jednocześnie trzeba mieć świadomość, że wymaga ona dużej pracowitości, a także skupienia i odpowiedzialności, bo pomyłki bywają bardzo kosztowne.

Ile zatem mniej więcej godzin w tygodniu analityk poświęca na oglądanie wydarzeń sportowych?

To już kwestia tego czym dokładnie będzie się zajmował. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku osoby, która np. nadzoruje kursy i przyjmowanie zakładów do wydarzeń na żywo i ma możliwość podglądu takiego wydarzenia, a inny sposób i rytm pracy będzie miał ktoś, kto przygotowuje ofertę na zakłady przedmeczowe, które odbędą się za kilka dni. Wszystko jednak sprowadza się do tego, że podczas pracy sport otacza nas ze wszystkich stron w rozmowach, transmisjach czy newsach. Jeśli jednak komuś bardziej zależy na oglądaniu sportu niż pracy przy kursach, to jako softnetSPORT posiadamy siatką scoutów, którzy przeprowadzają relacje zarówno prosto ze stadionów, jak i z domu, oglądając transmisje spotkań, a rekrutacja do tej roli również trwa. Szczególnie mile widziane byłyby osoby z Mazur, Podkarpacia, Lubelszczyzny i Opolskiego, ale wszystkich zainteresowanych zapraszamy na naszą stronę i do kontaktu.

Kto może zostać analitykiem? Zapewne jest sporo kibiców, którzy myślą, że o sporcie i bukmacherce wiedzą wszystko. Tymczasem to chyba nie wystarczy…

Z pewnością nie jest to praca dla osób szukających spokojnego etatu i stałych godzin pracy 8-16. Praca w tej branży, zresztą nie tylko w bukmacherce, ale w całym szeroko pojętym sporcie, to czysta przyjemność i wielka frajda ale tylko dla osób, które tym sportem żyją na co dzień, poświęcają mu każdą wolną chwilę a zdarza się, że i podporządkowują pod wydarzenia sportowe swoje codzienne życie. Podejmując więc pracę na stanowisku analityka sportowego musimy liczyć się z tym, że przyjdzie nam pracować i w nocy i w święta, nie wspominając o weekendach, podczas których, jak wiadomo, w sporcie dzieje się najwięcej. Znakomita wiedza o sporcie jest więc absolutną podstawą pozwalającą myśleć o pracy w tej branży. Do tego dołożyć trzeba solidne podstawy teorii bukmacherki, bo choć zdaję sobie sprawę, że nie są to tematy omawiane na jakichkolwiek studiach, to jednak w internecie bez większych problemów znaleźć można informacje o tym w jaki sposób wylicza się kursy bukmacherskie i dlaczego jeden bukmacher ma zazwyczaj wyższe kursy od innego. To już jest wiedza, na której można coś budować.

Analityka sportowa to dziedzina także dla humanistów? Czy tylko umysły ścisłe wchodzą w grę?

Żyjemy w dobie zaawansowanych systemów informatycznych, które wykonują za analityków znaczną część żmudnej pracy, którą kiedyś musieliby wykonać sami, w najlepszym wypadku z kalkulatorem w ręku. W związku z tym przy rekrutacji pracowników na to stanowisko bukmachera nikt nie sugeruje się raczej wykształceniem, nie doszukuje dyplomów i matematycznych wyróżnień, ale niewątpliwie predyspozycje do pracy z prawdopodobieństwami, marżami, kursami, a więc mówiąc ogółem – liczbami, posiadać wypada. Dlatego też większość osób zgłaszających chęć pracy na takim stanowisku ma już większe czy mniejsze doświadczenie zdobyte ‚po drugiej stronie barykady’, czyli podczas obstawiania. Takie doświadczenie bardzo pomaga w zrozumieniu pewnych mechanizmów i tego w jaki sposób rynek reaguje na różne sportowe i pozasportowe wydarzenia.

Opowiedz trochę o swojej drodze zawodowej. Czym się zajmujesz?

Zacznę może od tego, że o tym, iż będę chciał pracować w bukmacherce wiedziałem już w wieku, który nie uprawniał mnie jeszcze nawet do wejścia do punktu przyjmowania zakładów. Ostatecznie i tak udało mi się zacząć dość wcześnie, bo jeszcze w czasie studiów rozpocząłem pracę w STS. Miałem mocne wejście do firmy, bo pierwsze dni mojej pracy przypadły na odbywające się w Polsce i na Ukrainie Euro 2012, a punkty przyjmowania zakładów przeżywały prawdziwe oblężenie. Mogłem spojrzeć na sport i to co dzieje się wokół niego z innej perspektywy i wciągnęło mnie to od pierwszego dnia. Łącznie w STS spędziłem ponad 2,5 roku i bardzo dużo się nauczyłem, bo był to czas kiedy firma dynamicznie się rozwijała (udostępnienie zakładów przez internet, wprowadzenie zakładów na żywo) i osiągnęła pozycję lidera na naszym rynku. Później zdecydowałem się na pozostanie w branży, ale sprawdzenie swoich sił w roli dostawcy usług dla firm bukmacherskich. Najpierw w ramach firmy BetIntelligence, której byłem współzałożycielem, a od niedawna w strukturach firmy softnetSPORT, która posiada sieć scoutów na terenie całej Polski i zajmuje się dostarczaniem statystyk, relacji i danych z wydarzeń sportowych.

W STS zajmowałeś się m.in. rekrutacją. Jest duże zapotrzebowanie na analityków sportowych? Jak wygląda ten rynek?

Biorąc pod uwagę liczbę osób zainteresowanych pracą na stanowisku analityka sportowego, myślę, że zapotrzebowanie jest niewielkie, ale dobra wiadomość jest taka, że stale rośnie. Jeszcze kilka lat temu śmiało mógłbym powiedzieć, że pracujących w Polsce analityków sportowych jest raptem kilkunastu, w tej chwili jednak pojawiają się na polskim rynku nowe firmy bukmacherskie, a te działające już od jakiegoś czasu bardzo prężnie się rozwijają i co kilka miesięcy natrafić można na kolejne ogłoszenia o poszukiwaniach nowych osób. My również prowadzimy w tej chwili rekrutację na to stanowisko i to na zdecydowanie więcej niż jeden wakat. Z jednej strony potrzeba trochę szczęścia żeby przejść kilka etapów rekrutacji, ale z drugiej strony jeżeli komuś naprawdę zależy i ma pojęcie na czym to wszystko polega, to jest duża szansa, że prędzej czy później będzie miał okazję spróbować swoich sił, a niewiele znam osób, które pracowały w tej branży, by później zrezygnować i zająć się czymś innym. To wciąga.

Załóżmy, że mam już jakieś doświadczenie w obstawianiu spotkań i w perspektywie roku, może dwóch chciałbym spróbować swoich sił w bukmacherce. Co mi doradzisz? W jaki sposób się dokształcać, żeby mieć szansę przejść przez te kilka etapów rekrutacji?

Każdy, a przynajmniej zdecydowana większość osób, które kiedykolwiek obstawiały u bukmachera, zaczyna swoją przygodę od tzw. „tasiemców” składających się z kilku-kilkunastu spotkań z myślą przewodnią „przecież mam dużą wiedzę o sporcie, a te drużyny muszą wygrać swoje mecze”. To zupełnie naturalne, tym bardziej, że na większości stron internetowych o tematyce sportowej znajdziemy reklamy firm bukmacherskich, które zachęcają do tego typu aktywności. Od osoby, która chciałaby pracować na stanowisku analityka sportowego oczekuję jednak, że nie poprzestanie na tym poziomie, nazwijmy to, „świadomości bukmacherskiej”, a pójdzie dalej i doczyta czym jest marża bukmacherska, przyjrzy się jak funkcjonują i zmieniają się rynki na giełdach bukmacherskich czy opanuje przynajmniej podstawową umiejętność przeliczania kursów na prawdopodobieństwa. Najbardziej cenię typerów, którzy znaleźli swoją niszę w postaci sportów, które znają naprawdę doskonale i potrafią tę wiedzę wykorzystać przy typowaniu, bo analizują pojawiające się kursy i potrafią dostrzec w nich szansę w myśl rozsądnych argumentów, a nie nastawienia „zagram dla emocji, może się uda”. To są absolutne podstawy, ale pozwalają one dostrzec kto zgłębił bukmacherkę na ile tylko potrafił, a kto interesuje się nią tylko z doskoku.

Parę raz słyszałem, że w Polsce gracze są schematyczni. Najwięcej osób obstawia pewniaki, nie kierując się sympatiami klubowymi. Przez co bukmacherzy tak naprawdę zdecydowanie więcej zarabiają na pokerze, ruletce niż zakładach. To prawda?

Niekoniecznie. Powiedziałbym wręcz, że polscy gracze są wyjątkowymi patriotami i znacznie chętniej stawiają na reprezentantów naszego kraju niż gracze z innych krajów na swoje reprezentacje. Kwestia przychodów jakie operatorzy zyskują z innych oferowanych przez siebie produktów, to już zupełnie inny temat, ponieważ zakłady bukmacherskie postrzegać możemy w pewnym stopniu jako „grę umiejętności” i podobnie jest w przypadku pokera, podczas gdy kasyno czy gry automatowe, to już tzw. „twardy hazard” i na tym operatorzy zawsze zarabiali najlepiej. Każdy z tych produktów oferuje firmom w miarę stabilną stopę zwrotu, kwestią otwartą pozostają jedynie nakładany poniesione na ich organizację i marketing, a także obroty jakie uda się na nich wygenerować.

Wspominałeś, że na polskim rynku pojawiają się nowe firmy bukmacherskie. Jak to się ma do słynnej już ustawy hazardowej? Jak Ty w ogóle oceniasz to co się dzieje w tym zakresie w naszym kraju?

Kwestią tygodni jest pojawienie się na polskim rynku dwóch nowych firm oferujących zakłady wzajemne, ponieważ obie uzyskały już niezbędne licencje z ramienia Ministerstwa Finansów. Obie prowadzą bądź prowadziły już też rekrutację na stanowisko analityków sportowych, stąd coraz lepsze perspektywy dla osób chcących spróbować swoich sił w tym zawodzie.

Co do ustawy hazardowej, jak wiemy w najbliższym czasie niemal na pewno nastąpią zmiany w regulacjach rynku w Polsce, nie wiemy jedynie, w którym kierunku te zmiany pójdą. Na chwilę obecną „w grze” pozostają dwa warianty. Pierwszy z nich, w oparciu o opublikowany przez Ministerstwo Finansów projekt, zakłada blokowanie IP zagranicznych firm bukmacherskich bez zmian obowiązującego obecnie systemu opodatkowania, co w praktyce oznaczało będzie „zamknięcie” naszego rynku i oddanie go w całości w ręce funkcjonujących obecnie w Polsce licencjonowanych firm. Drugi projekt, ten stworzony i promowany przez partię „Polska Razem”, zakłada skopiowanie w dużej mierze regulacji, które wprowadzono na rynku duńskim, a które przyczyniły się do tego, że już w dniu wprowadzenia takiego prawa 15 największych, międzynarodowych operatorów wnioskowało o duńską licencję na prowadzenie zakładów bukmacherskich, a dziś jest to rynek całkowicie uregulowany i przynoszący państwu drugą największą w Europie kwotę pochodzącą z podatków z branży hazardowej. Na chwilę obecną udział tzw. „szarej strefy” w polskim rynku hazardowym szacuje się na 90-95%, więc jeżeli Ministerstwo Finansów chce zmian w celu uzyskania większego przychodu z podatków oraz większej kontroli tego rynku w Polsce, a takie deklaracje przecież padły, to naturalnym ruchem byłby wybór tego drugiego projektu. Jak będzie – przekonamy się już niedługo.

Który projekt z Twojej perspektywy jest lepszym rozwiązaniem?

Zdecydowanie ten drugi, ponieważ jego wprowadzenie spowoduje zarejestrowanie się międzynarodowych operatorów na polskim rynku i pozwoli znacznie zwiększyć przychody z podatków oraz zyskać pełną kontrolę nad rynkiem hazardowym w Polsce. Wprowadzenie zmian proponowanych przez Ministerstwo Finansów skutkowało będzie jedynie częściowym pomniejszeniem szarej strefy, bo polscy gracze są już zaprawieni w bojach i myślę, że blokada IP dla wielu z nich nie będzie stanowiła większej przeszkody, a międzynarodowi operatorzy nadal nie pozyskają polskiej licencji, co spowoduje, że będą poza jakąkolwiek kontrolą polskich władz.

Zakładom bukmacherskim towarzyszy trochę teorii spiskowych. Jesteś fanem tenisa. W tej dyscypliny często mówi się, że towarzyszy ustawianie spotkań. Co Ty o tym myślisz?

Po kilku latach pracy w tej branży nie mam, niestety, żadnych złudzeń, iż rzeczywiście tak jest. Sytuacje tego typu mają miejsce w bardzo wielu sportach, ale tenis jest jednym z najbardziej zagrożonych tym procederem, ponieważ zawodnik, który chce ustawić mecz może zrobić to sam w bardzo łatwy sposób. Jeśli weźmiemy więc pod uwagę koszty jakie generuje czynny udział w tzw. „tourze” czyli przeloty, hotele, sprzęt itd., a następnie spojrzymy na kwoty jakie zawodnicy mogą zarobić za przejście jednej rundy w turniejach niskiej rangi jak ITF czy nawet Challanger, to takie rozwiązanie samo nasuwa się na myśl. Czym jest 100-200 dolarów w obliczu kilku czy nawet kilkunastu tysięcy jakie bez większych problemów i podejrzeń zarobić można na takim meczu u bukmachera? Jest to sytuacja smutna o tyle, że sam nie bardzo mam pomysł w jaki sposób można z tym problemem walczyć, a limity kwot zakładów u bukmacherów rosną z każdym rokiem. Obstawiać możemy też turnieje coraz niższej rangi, bo firmy prześcigają się w tym kto zaoferuje więcej meczów do typowania swoim klientom.

Wróćmy jeszcze do pracy analityka sportowego. Co jest najtrudniejsze w tym zawodzie?

Nie ma chyba jednego elementu, który mógłbym wskazać jako ten najtrudniejszy. To kwestia indywidualna, bo o ile ktoś może mieć problemy z koncentracją lub ze stresem, o tyle druga osoba może mieć nawet wielkie doświadczenie w bukmacherce, ale nie radzić sobie z obsługą systemów, które co prawda dają nam coraz więcej możliwości, ale też są coraz trudniejsze w obsłudze. Nie powiem pewnie nic odkrywczego, ale najtrudniejsze zawsze są początki, bo, szczególnie dla osoby, która typowała  od dłuższego czasu, najtrudniejsze będzie przestawienie się z myślenia jako gracz na myślenie analityka, który ma do dyspozycji więcej danych i musi działać w interesie firmy dla której pracuje, ale tak by jednocześnie spełnić oczekiwania klientów.

A nie boisz się, że za parę lat ludzi całkowicie zastąpią komputery?

Myślę, że najgorsze w tej kwestii już za nami, bo w tej chwili analityk sportowy ma do dyspozycji szereg narzędzi informatycznych, które znacznie ułatwiają jego pracę i dostarczają mu wielu danych, ale ich interpretacja i podjęcie na ich podstawie decyzji nadal leży w zakresie jego obowiązków i to się raczej nie zmieni. Na ten proces decyzyjny wpływa wiele czynników, które trudno przełożyć na jakikolwiek język programowania. Weźmy na przykład mecz wspomnianego już tenisa i kursy na żywo. Od czasu do czasu zdarza się, że któryś z zawodników odniesie na korcie kontuzję, ale nie poddaje meczu tylko próbuje nadal walczyć. Analityk, który naprawdę zna się na tym sporcie widział już zapewne niejedną taką sytuacje i jest w stanie przewidzieć ewentualne scenariusze tego, jak takie spotkanie dalej się potoczy. Komputer prawdopodobnie nie dysponowałby informacją, że któryś z tenisistów odniósł kontuzję, no bo skąd, a nawet gdyby dysponował, to nie będzie w stanie ocenić na ile jest ona poważna i jedyna reakcja jakiej moglibyśmy oczekiwać, to zablokowanie rynku tak, by nikt już nie wnosił zakładów. Takich sytuacji w codziennej pracy działu bukmacherskie bywa sporo, ale może też po prostu ja lubię poczuć się niezastąpiony :)

 

Nie przegap wymarzonej pracy!
Najlepsze oferty co wtorek na Twoim mailu.